niedziela, 5 października 2014

Śmierć

Nie wiem, czy można to nazwać opowiadaniem, ale macie tutaj takie "coś".
Osobiście jestem chrześcijanką. Ten tutaj pomysł tak po prostu mi się wziął znikąd.
Wiem, króciótkie. Obiecuję, że następne notki będą o wiele dłuższe. ;*
Miłego czytania!


Otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam. Wiatr dmuchnął, a ja poczułam, jak do oczu wpada mi piasek. Zamrugałam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Niemalże zeszłam na zawał, gdy zobaczyłam, kto nade mną stoi. Otóż, stała nade mną ciemna postać. Miała czarny płaszcz. Jej twarzy nie widziałam, ponieważ zakrywał ją wielki, ponury, czarny kaptur. Jedna ręka była skryta pod ogromnym rękawem szaty, a druga trzymała kosę, która wbijała się w piasek. Ujrzałam zaciśnięte na kosie cienkie, szare palce o długich, czarnych paznokciach. A więc to tak? Zjawy też malują paznokcie? Tylko, że to nie był lakier do paznokci… A to nie była zwykła zjawa… Od razu zrozumiałam, że spotkałam się ze śmiercią twarzą w twarz. Wokół nas wiatr znów rozsypał piasek. Ja dostałam po twarzy, ale zjawa najwyraźniej nie czuła, jak piasek smaga jej szatę i wsypuje się pod kaptur. Nagle postać bez słowa odwróciła się i ruszyła przed siebie, sunąc powoli przez pustynię. Nie wiedząc, dlaczego to robię, wstałam i podążyłam za nią, a ona nie zatrzymywała mnie, jakby taki właśnie był jej cel – bym za nią podążyła.
Podążałam za śmiercią.
A ona sunęła przez nieskończoną pustynię.
I odbierała mi wszystko.
Odbierała mi życie.
Powoli.
Bardzo powoli.
Ale to robiła. Czułam to.
Karmiła się mną. Moją naiwnością. Moją śmiertelnością.
Odkąd tamtego dnia wstałam i ruszyłam za śmiercią, podążałam za nią bez wytchnienia.
Nie mogłam się zatrzymać. Byłam jakby przykuta do niej. Czułam, że nie wytrzymam.
Z wyczerpania padłam na piasek, a w tym momencie śmierć odwróciła się i bezszelestnie zbliżyła się do mnie. Chociaż nie widziałam jej twarzy, to czułam, jak się uśmiecha. Po chwili jednak ją ujrzałam. Ujrzałam, jak cienkie, kościste, szare palce zaciskają się na czarnym materiale i po chwili śmierć zdjęła kaptur. Jednak nie pamiętam jej twarzy. Pamiętam tylko jej szarą skórę, opinającą szczękę, jakby w ogóle jej nie było i czarne, puste oczodoły. Następnym co ujrzałam była ogarniająca mnie ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz